Etymologia nazwy pochodzi od pasterzy, którzy dawniej wypasali bydło. Bydło po węgiersku to gulya, a pasterz gulyas. W związku z tym danie, które sobie przygotowywali nazwano GULASZEM.
Koniec mądrości, przejdźmy do przepisu gulaszu po mojemu :)
- 1 kg szynki
- sól, ostra papryka w proszku
- świeże zioła: bazylia, tymianek, rozmaryn
- olej
- mąka
- 2 duże marchewki
- 2 cebule
Wykonanie:
Cebulę podsmażamy.
Mięso kroimy na kawałki (wielkość zależy od Was-tradycyjnie mięso kroją w tej potrawie na małe kawałeczki). Mięso solimy i posypujemy delikatnie papryka. Obtaczamy je w mące i podsmażamy na oleju.
Po podsmażeniu, przekładamy wszystko do garnka, razem z olejem z patelni. Dodajemy cebulę, zioła (można je umieścić w specjalnym pojemniku do gotowania ziół, bo marnie wygląda rozgotowana bazylia) i marchewki.
Dodajemy wodę, aż zakryje składniki i dusimy ponad godzinę.
Dodajemy wodę, aż zakryje składniki i dusimy ponad godzinę.
Ponieważ mięso jest podsmażone w mące, świetnie zagęści sos, więc nic nie trzeba dokładać.
Świetnym dodatkiem do obiadu będą pampuchy (parowce, kluski na parze), albo chleb z suszonymi pomidorami (już jutro na blogu).
Smacznego :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz