poniedziałek, 6 stycznia 2014

Dzik jest dziki... :)

Dziczyzna to mięso rzadko jadane dlatego jego przygotowanie dla wielu z nas stanowi wyzwanie. Ale jest za to zdrowe-czyste od chemii, bo zwierzęta te żywią się naturalną paszą. Dziczyzna zawiera dużo mniej tłuszczu od zwierząt rzeźnych i bardzo rzadko wywołuje uczulenia. Niestety nie powinny jej jeść dzieci ani kobiety w ciąży.
 .
Polecam kontakt z kołem łowieckim, które poinformuje nas o sprawdzonych dostawach. Ja swoje mięso dostałam od Cioci, a ona od zaprzyjaźnionego myśliwego...sprawdzone, dobre, czysty kawał mięcha :) I co teraz? A no trzeba było poszperać to tu to tam, by tej ekskluzywności nie zmarnować :)

U mnie na stole zagościła "łopatka" oraz "żeberka". Umyte i lekko wymoczone mięso skropiłam delikatnie olejem rzepakowym, a potem już mniej delikatnie octem winnym. Dodałam suszone śliwki, morele, rodzynki, goździki, ziele angielskie, liść laurowy i kilka ząbków czosnku (tego polskiego). Przykryłam lnianą ściereczką i na noc zostawiłam w lodówce. Rano do mięsa dołożyłam łyżkę musztardy sarepskiej i całość włożyłam w "rękawie" do piekarnika. MIĘSA NIE SOLIŁAM! Gdy już po godzinie nabrał względnej miękkości, przełożyłam całość na patelnie i dopiero posoliłam do smaku. Dalej dusiłam, aż zmiękł całkowicie, a sos uległ redukcji i zgęstniał.

Mięso wyszło niesamowicie kruche i rozpływało się w ustach. Owoce nadały mu charakterystycznego słodkawego smaku...

Naprawdę polecam :)



Smacznego :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz