Nie będę ukrywać, że zainspirował mnie blog Moje Wypieki. Ale zawsze sobie myślę: "o taaa jej to zawsze wychodzi, bo robi to zawodowo, a w rzeczywistości pewnie wychodzi klapa".
Goście mieli się zjawić, więc myślę sobie, ze będą świetnym materiałem na testerów :)
Pierwsza faza: spód. Łatwizna.
Druga faza: masa serowa. Hmmm tu też łatwo i szybko.
Trzecia faza: pianka malinowa. No tu się trochę pracy trzeba włożyć, ale też nie jakoś specjalnie.
Czarnym myślą nie było końca: "nie zsiądzie się" - twierdziłam.
Prawda jest taka, że sernik to sernik - zawsze, wszędzie i o każdej porze. KAŻDEMU!!!
Jest fenomenalny.
Składniki:
- 150g ciastek zbożowych (odradzam Petit Beuree, bo napęczniały)
- 30 g roztopionego masła
Wykonanie:
Na ciastkach wyładowujemy złość z całego tygodnia :) czyli musimy je zmiażdżyć.
Łączymy je z masłem i wykładamy na wyłożoną papierem do pieczenia tortownicę 23cm.
Pieczemy około 15 minut w 175 stopniach.
Składniki na masę serową:
- 500g twarogu tłustego, dwukrotnie mielonego
- 200 ml śmietany kremówki 30%
- 3 jajka
- 3/4 szklanki cukru
- 3 łyżki mąki pszennej
Wykonanie:
Wszystkie składniki mieszamy razem w mikserze na małych obrotach, by go za bardzo nie napowietrzać.
Wykładamy na upieczony spód i pieczemy 45 minut w 150 stopniach.
Sernik musi być ścięty, więc przez kolejne 15 minut nie wyjmowałam go z piekarnika.
Pianka malinowa:
- 250 ml schłodzonej śmietany kremówki 30%
- 500 g malin zamrożonych (warto było trwać przy krzaku w 40 stopniowym skwarze)
- 100 g cukru
- 16 g żelatyny w proszku
Wykonanie:
Maliny razem z cukrem gotujemy do rozpuszczenia cukru.
Przecieramy przez sito, a nasionka wyrzucamy.
Żelatynę zalać małą ilością wody - tak, by od razu ją pochłonęła. Po 10 minutach należy ją podgrzać tak, by całkowicie się rozpuściła - cały czas trzeba mieszać.
Dodać ją do sosu malinowego i dokładnie wymieszać.
Śmietanę ubić w mikserze.
Dodać maliny i bardzo dokładnie wymieszać.
Całość wylać na schłodzoną masę serową i włożyć do lodówki na całą noc.
Ozdobić według uznania.
Smacznego :)